Polskie Moimio i szwedzka Malina. Jak było na Warsaw Fashion Weekend?
Wyspaliśmy się, podyskutowaliśmy, więc siadamy do pisania i dzielenia się refleksjami po Warsaw Fashion Weekendzie. W sobotę na dzień dobry trafiliśmy na pokaz Scholla – marki, która w Polsce jest znana głównie z kosmetyków do pielęgnacji stóp. Z odległej miejscówki, zza pleców widzów nie miałam okazji zbyt wiele zobaczyć, dlatego już na początku pokazu U-Clothing zrezygnowaliśmy z oglądania i poszliśmy rozmawiać z projektantami. Wracając do pokazu Scholla… No cóż, rozumiem, że był to pokaz butów i to na nich powinna być skupiona uwaga, ale pseudostylizacje modelek (czytaj modelki ubrane w czarne nobliwe płaszczyki do wszelkiej maści butków) nie pomogły w przekonaniu mnie do pokazu. Jestem zwolenniczką ciekawych stylizacji, nawet wtedy kiedy mamy skupić się tylko na detalu. Każdy detal musi wchodzić w relacje z resztą stylizacji. I tak inaczej ubierzemy się do krwistoczerwonych kozaczków, a inaczej do czarnych botków… Podsumowując, prędzej bym łyknęła ten pokaz, gdybym zobaczyła lepsze stylizacje – wydobywające przeznaczenie i charakter buta, niż tylko smętny look, który widzicie na poniższym filmie (nagrywany komórką z wyciągniętej ręki nad głowami widzów).
Zaczęło się nie najlepiej, ale nie ważne jak zaczynamy tylko jak kończymy! Szperając w bogactwie różnych drobiazgów trafilam na dwa stoiska z zegarkami. Drobiny Czasu to polska marka. Osoba opiekująca się ich stoiskiem zwróciła moją uwagę na model, który prezentuję Wam na zdjęciach. Przezroczysty, kryształowy, można zajrzeć w serce zegara i przyjrzeć się jak ucieka czas. Mnie zdecydowanie bardziej odpowiada wersja na łańcuszku. Są tam też zacne cebule, które ładnie wpasują się w trend gazeciarza.
Dla kontrastu szwedzka firma Capella Industries pokazała nam nowoczesny design z nutką retro w zegarkach Lambretta i SAS. Pierwsza marka swoją nazwę zawdzięcza kultowym włoskim skuterom, druga czerpie z bogatej historii skandynawskich linii lotniczych. W prezentowanych zegarkach najbardziej nas urzekły świetne – proste i czyste – wzornictwo oraz styl retro. A najbardziej zaskoczyła cena. Najtańsze zegarki widzieliśmy za mniej niż 200 złotych.
Dosyć długo przechadzaliśmy się wzdłuż i wszerz po całym dobrobycie. Na chwilę zatrzymała mnie kolekcja Anny Wiszniewskiej. Jej prace widziałam na Fashion Weeku w Łodzi i już wtedy zwróciły moją uwagę. Nasze duże brawa, zwłaszcza, że prezentowane struktury projektantka preparowała sama. Ku niezadowoleniu młodej twórczyni, wiem jak je zrobiła:) Ale tak to jest jak człowiek sam eksperymentuje i poszukuje. Jestem ciekawa jej nowej kolekcji, którą pokaże w Łodzi. Zdradziła mi, że kolejny FW w Łodzi ma być wreszcie uzupełniony o aspekt kupców. Może wreszcie projektanci zetkną się nie tylko z zainteresowaniem ludzi z ulicy, ale także nawiążą ciekawe kontakty i podpiszą kontrakty. Trzymam kciuki za organizatorów, pomimo że nie zawsze mogłam o nich dobrze mówić i pisać.
Minimalizm szwedzkich marek jest pełen uroku, ale na pokazach takie rzeczy ma szansę docenić tylko ten, kto siedzi w pierwszym rzędzie. Zyskują w bezpośrednim kontakcie, bo mamy wtedy szansę zobaczyć jak są odszyte, skonstruowane. Na wieszakach i w biegu tracą. Ale znajdą oczywiście swoich koneserów. Jedyną trudnością jaką subiektywnie upatruję w ich sukcesie na polskim rynku jest nazwa, którą ciężko wypowiedzieć i zapamiętać. Na przykład Resteröds czy Stenströms. Dlatego bardzo dużym zaskoczeniem dla odwiedzających WFW mogła być polsko brzmiąca, ale skandynawska Malina. Szwedzka marka By Malina magnetyzowała kolorowymi jedwabiami, które projektantka drukuje w Azji. W kolekcji znalazły się też naturalne futra między innymi z szynszyli i królików. Projektantka zapewniała nas, że to certyfikowane futra z Włoch. Kolekcję uzupełniały buty. Kolekcja Maliny jest pięknie odszyta i wręcz kipi radością na tle szarych i siermiężnych kolekcji skandynawskich kolegów.
Na koniec polski akcent – gratulacje dla Gavla. Od zaprzyjaźnionego fotoreportera wiemy, że jego ciuchy znalazły wielu nabywców. Ciekawą propozycją były również stylowe torby z antbag by ania oraz MoiMio. A jak podsumowujemy cały Warsaw Fashion Weekend? Taka impreza jest potrzebna. Tym bardziej jeżeli będziemy mogli zobaczyć na niej także to, co robią projektanci z innych krajów.
Dziękuje
Skomentuj wpis na blogu!